Usiadła
zapłakana na chodniku bocznej uliczki. Nie wiedziała co ma zrobić. Ona,
kolejny raz przez niego nie wie czy chce dalej żyć. Końcem rękawa
ulubionej, przemokniętej bluzki ociera rozmazany przez łzy tusz. Padał
ulewny deszcz. Ona nie zważała na to, że moknie. Siedziała, tak jakby na
chwilę wyszła z tego cholernego świata. Widzieli ją wszyscy
przechodzący, Ona widziała tylko Jego z inną. Było bardzo zimno. W
świetle księżyca widziała cień zbliżający się do niej. Był to jakiś
chłopak. Dla niej może zwykły, Ona dla Niego niezwykła. Delikatnie
położył i otulił jej ramiona swoją kurtką. Spojrzał jej głęboko w oczy.
Odsuwając kosmyk włosów z jej twarzy. Ona znała go bardzo dobrze.
Wiedziała że mu na niej zależy. Ale uciekła. Uciekła dlatego, że bała
się kochać jej małym zranionym sercem...